Hermiona nie lubiła hałasu, który towarzyszył w tym obskurnym domu Blaców. Przyglądając się przyjaciołom, którzy byli pogrążeni w dyskusji ma temat quidditch 'a, żałowała, że nie może z nimi porozmawiać na dojrzalsze tematy. Kochała ich jak braci, ale wiedziała, że z wiedzą i dojrzewaniem są daleko za nią. Ronald, który wmawiał sobie, że ją kocha, ale ślinił się za każdą napotkaną dziewczyną a Harry był odważny i dzielny, ale zbyt dziecinny.
- Herm, słuchasz nas ? - spytał rudzielec z pretensją w głosie.
- Wybaczcie chłopaki ale muszę ...
- Iść do biblioteki - dokończył za nią Potter z błyskiem w oku.
Zaśmiała się i wyszła z pokoju , chłopcom wydawało się, że dobrze ją znają. Hermiona, Panna-Wiem - To - Wszystko , największa czarownica od czasów Roweny i naczelna kujonka Hogwartu, tak to jedne z przezwisk, które określały jej osobę, ale czy były one właściwe - westchnęła. Przez te wszystkie lata spędzone z Harry i Ronem umiała udawać, wręcz grała , chciała mi pokazać właściwą siebie na czwartym roku, ale co z tego wyszło ? Ronald ją zranił i ten ból pamięta do dziś, kiedyś była zauroczona nim, ale dziś wspomina to tylko jako dziecinne wyobrażenie miłości. Poszła na bal z Krumem, bo był starszy, dojrzalszy i to ją pociągało, ale jego wiedza nie zachwycała jej. Ginny zawsze się śmiała, że najlepiej by było jak by wyszła za mąż za samego Albusa Dumbledora choć pewnie i on z jego wiedzą byłby nie wystarczający.
Zaśmiała się w duchu i weszła do biblioteki , zamknęła za sobą cicho drzwi i upajała się zapachem książek. Tu nie pachniało jak w Hogwarcie, w domu Blacków książki były przesiąknięte czarną magią. Uśmiechnęła się i zaczęła szukać. Od jakiegoś czasu zaczęła praktykować różne zaklęcia i książki czarno-magiczne , to była jej tajemnica, od której nie wiedział nikt. Zdawała sobie sprawę, że to może przynieść niemiłe konsekwencje, ale dziewczynę nie łatwo było odciągnąć do książek i chęci zdobywania wiedzy, w nawet tak niebezpiecznej dziedzinie jaką była czarna magia.
Dochodząc do ostatniego z regałów zauważyła dość gruby tom , poszukała wzrokiem taboretu lub drabinki, lecz nie znalazła. Wiedziała od pani Prince, że do niektórych książek nie używa się zaklęć, gdyż można je zniszczyć . Podniosła różdżkę i nic się nie stało zdenerwowana wpatrywała się w tomisko.
- Chodź do mnie – powiedziała, a książka posłusznie ułożyła się na jej dłoniach. -''Zaklęcia których używać nie polecam'' - przeczytała tytuł , swoją drogą autor rozbawił ją .Odgarnęła kurz z opasłego tomiska Już miała zamiar otworzyć księgę gdy usłyszała głosy dobiegające za drzwi biblioteki i szybko zmniejszyła książkę do rozmiaru pudełeczka zapałek i schowała w kieszeni .
Drzwi otworzyły się, a za nich wyjrzała czarna czupryna Harrego.
- Hermiona już jest zebranie - powiedział bliznowaty.
- Ah, no tak , dzięki. - i wyszła z biblioteki.
Udała się z przyjaciółmi do kuchnie ,gdzie czekał już dyrektor. Usiadła obok Tonks i Freda , spojrzała na Rona, który zrobił się czerwony na całej twarzy była ciekawa co tak wzburzyło chłopaka i zerknęła w róg kuchni. Stała tam rodzina Malfoyów w całej okazałości i jej nauczyciel Eliksirów. Rozglądając się dalej ujrzała dwie młode dziewczyny wyglądały jak by były w jej wieku. Obydwie miały blond włosy, ale różniły się wzrostem i postawą. Od niższej dało się wyczuć dumę i wielką nieśmiałość za razem ,a druga nieśmiała raczej nie była, bawiąc się okularami przeciwsłonecznymi patrzyła przez okno, nie udając lekkiego znudzenia. Z rozmyślań wyrwał ją głos starego czarodzieja.
- Witajcie moi kochani - zaczął dobroczynnie staruszek. - Zwołałem to zebranie, gdyż w szeregi naszego zakonu wejdzie kilku nowych członków. Zacznę od przedstawienia wam już znanej rodziny Malfoy .Jak wiecie...
- Co ? - oburzył się Ron, wymachując dłońmi. - Czemu ten śmierciożerca i jego rodzina ma być po naszej stornie? To mordercy.
- Silencio. - W stronę chłopaka poleciało zaklęcie. – Proszę, niech dyrektor mówi dalej. – Hermiona posłała mu radosny uśmiech.
Kociki ust Albusa uniosły się w górę i widać było, że młoda czarownica go rozbawiła.
- Jak wiecie Voldemrot nie siedzi i nie czeka, lecz działa, wiec i my musimy działać. Chcę powitać jeszcze dwie młode panny, które dołączają do nas, panna Jekaterina Loboda z Rosji. - ta Wyższa z dziewcząt ukłoniła się. - oraz Eleonora Elise von Finckenstein z Niemiec - ta Mniejsza ukłoniła się z gracja i odeszła w kąt.
- Fred przestań się na nie gapić - szepnęła Gryfonka bliźniakowi.
- Hermi, przestań, ta malutka jest śliczna.
- Panie Weasley, czy my panu nie przeszkadzamy? - spytała surowym głosem jego była nauczycielka Transmutacji.
- Nie, przepraszam, pani profesor - na widok czerwonego ze wstydu Freda panna Granger zaśmiała się w duchu.Tylko Minerwa McDonagall potrafiła tak dobitnie uciszyć rudzielca.
~~~~~~
Stał obok Lucjusza ze szklanką wody w ręku. W końcu jego dobry przyjaciel może się ujawnić Zakonowi. Severus wiedział, że życie tej rodziny może być zagrożone jeśli Czarny Pan się dowie o ich zdradzie, wiedział również, że są oni godni zaufania. Ten stary Dropsocholik postradał zmysły. Nie dość, że Złota Trójca jest w Zakonie to on zwerbował dwie nastoletnie dziewczyny. Może jeszcze dostarczy im ośmiolatków, by poszerzać swe szeregi. Nie dość, że jedna z nich to niemiecka mała arystokratka, która, na Boga, wygląda na czternaście lat. Co z niego za dureń , to przecież dzieci – pomyślał. - Chyba zamieniłem się na mózgi z Molly. W sumie, co mnie obchodzą cudze dzieci.
- Więc gdy już złożyliście przysięgę - zaczął Albus. Mistrz Eliksirów nawet nie zauważył, że ta cała ceremonia dobiegła końca - możemy zająć się sprawami bardzo dla nas ważnymi. Severusie jakie wieść ? - spytał siwobrody czarodziej.
- Voledmort zwerbował młodych śmierciożerców, niektórzy z nich to uczniowie Hogwartu..
- Pewnie ze Slytehinu - powiedział pewny siebie Harry.
- Zdziwisz się, Potter, ale są wśród nich Gryfoni. - Opiekunka Domu Lwa westchnęła ciężko. – Tak, przykro mi, Minerwo, ale są też tam moi podopieczni. Wracając do tematu, Czarny Pan zlecił im zadanie szpiegować Pottera, Weasley i Granger, więc - jego oczy powędrowały ku Hermionie - musisz tych półgłówków pilnować, by nie zrobili czegoś, co może zaszkodzić im i całemu Zakonowi.
- Severusie, no wiesz, mój syn... - zaczęła pani Weasley.
- Wybacz Molly, ale to prawda, przykra, ale prawda. Niestety twój syn zbyt bystry nie jest, co dało się dziś zauważyć. Nie dość, że nie umie trzymać języka za zębami to...
- Severusie, wystarczy - powiedział Arthur, przytulając żonę.
- A więc - zaczął Albus - panno Granger, proszę uważać na siebie i na chłopców, ogłaszam koniec zebrania, wracajcie do swoich zadań. Molly masz jeszcze te pyszne paszteciki ? - spytał dyrektor kobietę.
Hermiona zdjęła zaklęcie z rudego przyjaciela
- Jak mogłaś ? - krzyknął na nią. - Tak nie można ...
- A można obrażać innych i nazywać ich mordercami Ronaldzie - syknęła dziewczyna.
- Ale oni nimi są! A co, może lecisz na Fretkę i dlatego...
- Skończ Ron - przerwała mu. - to nie niedorzeczne , nie lecę na młodego Malfoy'a ani na jego ojca - nie dała dojść do słowa przyjacielowi. - Ludziom trzeba dawać szanse i każdy może się zmienić, ale ty nigdy się nie zmienisz, zawsze będziesz szukał dziury w całym. Żegnam. - Odwróciła się na piecie i wyszła z kuchni. Była tak zła, że nie słyszała wołającego ją Dracona. Dopiero, gdy złapał ją za ramię, odwróciła się .
- Dziękuję - powiedział ślizgon. - Nie musiałaś.
- Ale chciałam i nie ma za co, Malfoy. - Spojrzała mu w oczy. To nie był ten sam dumny siebie arystokratyczny dzieciak, który dokuczał jej przez te wszystkie lata nazywając ją szlamą.
Jego oczy straciły blask, a wory pod oczami stały się za bardzo widoczne. Choć jego ubiór był, jak zwykle, nienaganny.
- Draco, choć, wychodzimy - usłyszała głos Lucjusza, który właśnie pojawił się z swą żoną Narcyzą i Severusem Snape'm. – Dziękuję, panno Granger - powiedział senior Malfoy.
- Nie ma za co - odpowiedziała grzecznie.
- Do widzenia, Hermiono - powiedział chłopak, odchodząc z rodziną. Dziewczyna stała zszokowana na schodach pierwszy raz pożegnał się jak człowiek , ba, nie użył jej nazwiska ani nie nazwał szlamą.
- Pa ...Draco - westchnęła cicho.
- Mionka, chodź na górę, muszę Ci pokazać to bajeczną sukienkę, o której Ci mówiłam. – Usłyszała głos Ginny, która stała na szczycie schodów. – No, co tak stoisz, chodź.
- Już idę. - Ostatni raz spojrzała na przedpokój i ruszyła do rudej przyjaciółki.
~ Mam nadzieje że rozdział się spodoba , przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne. Liczę chociaż na jakiś komentarz :3
Betowała Cyzia222 ; )
Pozdrawiam Matrioszka.